wtorek, 20 września 2011

PSL

Konstanty od urodzenia zdobywał swoją pozycję w rodzinie. Trochę mu w tym oczywiście pomagaliśmy. Dosyć szybko zrozumiał, że jego siła przebicia wzrasta wraz z decybelami, które wytwarza. Pomału zaczął wręcz tyranizować niektórych swoich rodziców, nie odstępując od pewnego organu. Jednak nie jest on taki zwyczajnym dzieckiem, co to mu wystarczy pierś i już. Który kompletnie nie toleruje smoczka, którego też zamierzaliśmy ignorować, ale przekonała nas do niego pani lekarz. Tak zdominował swoją matkę, że ta, by mu się upodobać, kiedy już zacznie karmić, musi z nim chodzić, bo inaczej niespokojny jest. Sam marsz nie często nie pomaga i trzeba go lekko podrzucać, a czasem potrzebuje jeszcze jakiejś rubasznej pioseneczki. Skoro poznał już swoją pozycję w domu, nastał czas, by mógł zaleźć miejsce w kraju. Dlatego otrzymał w nagrodę numer, jedyny, niepowtarzalny, określający go bez reszty:
Jak widać dostał piękny numer: 11281212275. Tym bardziej spostrzegawczym od razu rzuci się w oko, że nie jest on taki jak u nas... Otóż przy dacie urodzenia pojawiła się niepokojąca "2" przy miesiącu. Otóż wszystko dzięki przejściu w inny wiek. Dlatego w XX wieku jest tak, jak było, w XIX dodaje się 80 do daty miesiąca, w XXI 20, a w XXII - 40 i XXIII - 60. Dlatego, jeśli dziecko urodzi się w XXII wieku w miesiącu bardziej skomplikowanym, jakim jest październik, listopad, grudzień, to w miejscu, gdzie powinien być miesiąc, kolejno zobaczymy cyfry: 50, 51 i 52.

Konstanty Pierwszy

Jaśnie hrabia (po jednym dziadku) Konstanty przeżył już prawie miesiąc i zebrał w tym czasie całkiem niemałe doświadczenie. Zaliczył kilka kluczowych miejsc, które człowiek musi poznać i dobrze się z nimi zaznajomić. Oczywiście dobrze, jeśli takie miejsca zaznajomią się również z nim i wtedy już ma prostą drogę do panowania nad światem. Mowa tutaj o przechadzce po świątyni rozpusty - Promenadzie. Zaliczył kilka kluczowych sklepów sportowych, Empik i kino. Potem standardowo zaczął nawoływał mamę, jakbym mu ja nie wystarczał. Dotychczas wyrósł już swoich pierwszych śpioszków. Niestety nie możemy powiedzieć, ile ma wzrostu, gdyż jak wyszedł na świat miał już 4 cm więcej niż nasza dziecięca miarka. Dzień później dostał swoją pierwszą w życiu sraczkę, tak zwaną na tym blogu laksację. W tym samym czasie mieliśmy nieprzyjemność poznać jego pierwsze łezki. Strasznie słone, ale cóż począć. Parę dni po tym, gdy był po raz pierwszy w świątyni rozpusty, zawitał na swoim pierwszym ślubie. Ciocia i wujek, którzy tamtego dnia zwani byli młodą parą, przygotowali dla naszego Tysia piękną niespodziankę zbliżającej się zimy. Otóż przygotowali mu kolegę w postaci Stasia. Cała nasza trójka już nie może się go doczekać. Nie muszę dodawać, że przeżył po raz pierwszy imieniny swojego ojca, rocznicę urodzin babci, która zbiegła się z amerykańskim wrześniowym świętem. W swoją pierwszą miesięcznicę postanowił spędzić noc w swoim pokoju i spał na brzuchu!

niedziela, 4 września 2011

Twarz uwikłana w rosę.

4.09.2011 jest dniem niby nic nie znaczącym, lecz to tylko pozory. Jest to data, od której już tylko 6 dni do imienin jednej z najbłyskotliwszych postaci w dziejach ludzkości. To jedyny pozytywny akcent każdego września, który zwiastuje niechybną jesień i związaną z nią depresję. Śpieszę zawiadomić, że Kostek (Tyś, Ptyś?) właśnie dzisiaj puścił pierwszą łezkę z oka. Chciałoby się wierzyć, że była to łza wzruszenia czy powód innego wielkiego poruszenia jego wrażliwego serca jak miłość. Żadne wzruszenie nie zawitało jednak do jego życia, gdyż jednak proza życia jest smutna i gorzka niemiłosiernie, a całe zajście miało miejsce wtedy, gdy opieszałość ojca urosła do takich rozmiarów, że zwlekał z przewinięciem swojego syna zbyt długo. Jednocześnie dało się zauważyć chęci Kostka, który koniecznie nie chciał, by ten starszy zaliczył więcej niż cztery godziny snu. Sam sobie jednak winien, jakby się obronił w czasie, to od dwóch lat mógłby gwizdać na takie noce. Uciszenie nie było wcale takie łatwe, szczególnie, że mama zniknęła z horyzontu na dobre. Jednak kojąca muzyka Primusa, stała się miodem na jego duszę i uspokoił się machając nóżką niczym wokalista.
Suchy i spokojny przewracał mi się na kolanach, ukazując swoje nowozarośnięte brwi i kwiląc. Oczywiście do czasu, gdy argument "Ciii" przestał działać i musiał wziąć się za tyranizowanie swojej matki. Która - jak mi się zdaje -  jest już dobrze przez niego urobiona, po prostu zna na nią sposób, który nigdy mi nie został dany.
Coraz nowych dźwięków wyszło z jego pięknej buźki, wymachując przy tym rączkami, jakby grał na perkusji. Pociesznie poruszając się w rytm muzyki przypominał, że potrafi już kilka głosek oraz specjalnie intonować niektóre okrzyki. Ciężko jest określić, jak jego nowomowa brzmi, jednak babcia zauważyła, że kiedy godzinami nosiła go na rękach przemawiając do niego słodkimi słowami: "agu". Tutaj czas na wiele wariacji językowych, ale wszystkie wiązały się ze słowem na literę "g" i raczej z "ó". Jednak ku uciesze wszystkich, w takim wieku jest to temat bardzo wdzięczny i kompletnie pozbawiony tabu. Jednak często owe spostrzeżenie nie było zbyt rozbieżne z prawdą.
Kiedy na twarzy Tysia zawitały krostki, myśleliśmy, że to potówki, a to był rzekomy trądzik niemowlęcy, kiedy teraz zawitały na niej znowu jakieś plamki, stwierdziliśmy, że to znak, iż zaczął dojrzewać. Nie wiem już, kto mnie wyprowadził z ów błędu, lecz to podobno efekt śliwek. Matko! Nie jedz śliwek podczas karmienia! Mówili coś o pestkowcach, ale jak one wyglądają, nikt z nas nie wiedział, teraz już wiemy. Uważamy na kompoty - kłopoty.