4.09.2011 jest dniem niby nic nie znaczącym, lecz to tylko pozory. Jest to data, od której już tylko 6 dni do imienin jednej z najbłyskotliwszych postaci w dziejach ludzkości. To jedyny pozytywny akcent każdego września, który zwiastuje niechybną jesień i związaną z nią depresję. Śpieszę zawiadomić, że Kostek (Tyś, Ptyś?) właśnie dzisiaj puścił pierwszą łezkę z oka. Chciałoby się wierzyć, że była to łza wzruszenia czy powód innego wielkiego poruszenia jego wrażliwego serca jak miłość. Żadne wzruszenie nie zawitało jednak do jego życia, gdyż jednak proza życia jest smutna i gorzka niemiłosiernie, a całe zajście miało miejsce wtedy, gdy opieszałość ojca urosła do takich rozmiarów, że zwlekał z przewinięciem swojego syna zbyt długo. Jednocześnie dało się zauważyć chęci Kostka, który koniecznie nie chciał, by ten starszy zaliczył więcej niż cztery godziny snu. Sam sobie jednak winien, jakby się obronił w czasie, to od dwóch lat mógłby gwizdać na takie noce. Uciszenie nie było wcale takie łatwe, szczególnie, że mama zniknęła z horyzontu na dobre. Jednak kojąca muzyka Primusa, stała się miodem na jego duszę i uspokoił się machając nóżką niczym wokalista.
Suchy i spokojny przewracał mi się na kolanach, ukazując swoje nowozarośnięte brwi i kwiląc. Oczywiście do czasu, gdy argument "Ciii" przestał działać i musiał wziąć się za tyranizowanie swojej matki. Która - jak mi się zdaje - jest już dobrze przez niego urobiona, po prostu zna na nią sposób, który nigdy mi nie został dany.
Coraz nowych dźwięków wyszło z jego pięknej buźki, wymachując przy tym rączkami, jakby grał na perkusji. Pociesznie poruszając się w rytm muzyki przypominał, że potrafi już kilka głosek oraz specjalnie intonować niektóre okrzyki. Ciężko jest określić, jak jego nowomowa brzmi, jednak babcia zauważyła, że kiedy godzinami nosiła go na rękach przemawiając do niego słodkimi słowami: "agu". Tutaj czas na wiele wariacji językowych, ale wszystkie wiązały się ze słowem na literę "g" i raczej z "ó". Jednak ku uciesze wszystkich, w takim wieku jest to temat bardzo wdzięczny i kompletnie pozbawiony tabu. Jednak często owe spostrzeżenie nie było zbyt rozbieżne z prawdą.
Kiedy na twarzy Tysia zawitały krostki, myśleliśmy, że to potówki, a to był rzekomy trądzik niemowlęcy, kiedy teraz zawitały na niej znowu jakieś plamki, stwierdziliśmy, że to znak, iż zaczął dojrzewać. Nie wiem już, kto mnie wyprowadził z ów błędu, lecz to podobno efekt śliwek. Matko! Nie jedz śliwek podczas karmienia! Mówili coś o pestkowcach, ale jak one wyglądają, nikt z nas nie wiedział, teraz już wiemy. Uważamy na kompoty - kłopoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz