Ostatnio Kostek zaczął się rozwijać wokalnie i nie daje nam chwili, by nasze życie byłoby wypełnione jakąkolwiek ciszą. Nawet wtedy, gdy zdarza mu się coś tam szepnąć nad ranem na tyle głośno, że zaczynam się kręcić w łóżku, słyszę wówczas głos Z. "Cicho, może jeszcze zaśnie..." Jednak bywa tak, że pięknie śpi:
Kostek postanowił zrobić nowy krok w swoim rozwoju i kilkakrotnie przewrócił się już w okropnej złości z plecków na brzuszek. Teraz robienie z nim przysiadów już nie działa, obecnie muszę go podrzucać pod sufit, by usłyszeć jego cichutki chichocik. Mamy niezłą musztrę. W nocy chcemy go zamordować, ale rano brakuje tylko bitej śmietany, by go połknąć ze smakiem.
Odnośnie smaku, to też wszystko się zmienia. Tostek codziennie podjada między posiłkami. Dajemy mu jabłuszko i raczej jest z niego zadowolony. Jednak postanowiliśmy trochę eksperymentować i ubogacać dietę naszego malucha, dlatego wykorzystaliśmy kaszkę, którą nam przesłali za darmo z jakiejś wielkiej korporacji dożywiających małe dzieci, by rodzice mieli mniej z nimi problemów. Jedzenie było pierwszorzędne. Takich odgłosów rozkoszy od naszego synka jeszcze nie słyszeliśmy. Z. kilka krotnie wpadała do pokoju, by uwiecznić jego zachwalanie, lecz jak to on, skryty przed obiektywem, milknął niczym grób. Tak pysznie machał rączkami, że zaraz po uczcie konieczna była kąpiel:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz