Nasz świat się kurczy i pomału każdy z nas w końcu odwiedza najdalsze
rejony świata. Taki też plan miał Kostek. Do takiego wyjazdu trzeba się
przygotować, niektórzy robią listę rzeczy, których niewolno zapomnieć, a
inni, jak nasz syn postanowił zrobić sobie dokument umożliwiający mu
przekraczanie granicy naszego słonecznego państwa. Jak się dowiedział taka rzecz musi mieć zdjęcie! Ucieszył się bardzo, bo oznaczało to kolejną sesję u fotografa. Początkowo nie zorientował się, co jest grane i skupiał się na żeńskim tłumie w jednym z warszawskich domów rozpusty, jakim są wszelakiego rodzaju domy handlowe:
Nagle jednak wpadł mu w oko obiektyw i się zaczęło:
Już na samym początku pojawił się nasz sesyjny faworyt, jednak pani w urzędzie powiedziała, że takiego zdjęcia dziecko nie powinno mieć w oficjalnych dokumentach:
Kostek był zasmucony:
Starał się zrobić, jak najbardziej poważną minę, by zakończyć tę farsę, która nie pozwoliła mu dostatecznie wyżyć się z własną mimiką.
Kiedy nawet takie zdjęcie nie dostało aprobaty, miarka się przebrała i zaczął mieć nastrój południowo chochlikowy:
Szczęśliwie jednak trzymaliśmy rękę na pulsie i uspokoiliśmy napad temperamentu naszego synka. Przyjął to z wyrozumiałością, ale Z. musiała mu obiecać porządny deser w postaci kremu z jabłek i jagód.
Kiedy było już po wszystkim, buzia mu się nie zamykała:
Tak naprawdę nie mógł się doczekać swojego deserku. My musieliśmy jeszcze podjąć decyzję czy chcemy mu wyrobić dowód osobisty czy paszport. Wybór padł na to drugie, gdyż nie chcieliśmy się, by nasz syn i jego dziecinne wojaże ograniczyły się jedynie do europejskich eskapad. Poniższe zdjęcie oficjalnie pojawi się w Kostkowym paszporcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz