Rzeczywistość tak pokrętnie układa swoje plany, że czasami Kostek staje się świadkiem rozmowy telefonicznej swoich rodziców, którzy musieli się na pewien czas rozdzielić. Za pewne dziwi się, że nie rozmawiają twarzą w twarz. Takie chwile są najlepsze, aby mógł rozwijać swoje umiejętności poznawcze. Ten akt Z. określiła, jako: "nie można go spuszczać z oka", bo:
Dzięki swojemu podejściu, Kostek może spokojnie kontrolować przepływ informacji pomiędzy swoimi rodzicami. Nie mniej nie jest tak mało niedyskretny, jak pewien pan w filmie:
Wigilia stała się święta dlatego, że zwierzęta mają wówczas prawo głosu. Tak naprawdę zawsze mają to prawo, jednak tego szczególnego dnia, o którym już nie raz na tym blogu mówiliśmy, mogą wyrazić swoje myśli ludzkim głosem. Od pewnego czasu Kostek usilnie stara się nas nauczyć swojego języka, ale chyba jesteśmy zbyt oporni, co skutkuje jego zniecierpliwieniem. My natomiast jesteśmy ostoja wyrozumiałości i spokojnie czekamy, aż nasze głoski spłyną przy pomocy Bożej Łaski na naszego syna. Niemniej rozpoczęło się nieme odliczanie, kiedy nastanie ten czas, że zbitek wyrażonych wyrazów ułoży się w jakiś sensowny tekst i uderzy nas swoim przesłaniem. Wtedy będzie można powiedzieć, że nawiązaliśmy nić zrozumienia. Obecnie przed-mowa przedstawia się w sposób następujący:
Słyszeliście kiedyś, że politycy kłamią? Że omamiają nas swoimi słowami? Że jest to perfidne i niegodne? Na poniższym przykładzie, możecie zauważyć, że tak przedstawia się ludzka natura. Czarowanie, mamienie i urzekanie mamy w swojej naturze. Kostek przerósł pod tym względem wszystkich. Nie dość, że wygłasza obietnice, które wszyscy chcą usłyszeć, stwarza pozory, że już zaraz zacznie mówić oficjalnym językiem, to jeszcze zaznacza swoimi pauzami, gestami, kiedy trzeba się cieszyć z tego, co powiedział, a także klaskać w dłonie. Wydaję mi się, że nawet najwytrawniejszym politykom nie śniło się, aby wprowadzić do swojego arsenału podobną retorykę. Pozwala ona nie tylko uradować szerokie masy, ale także uniemożliwić późniejsze rozliczenie z obietnic:
Na pewno wszyscy pamiętają czarną zarazę, futrzaka diabelnego, piekielnika smolnego, potocznie nazywanego przez nas kicia Kicia. Pomimo różnych prób nazywania go, pokazał swój charakter i pozostał przy swoim kocim imieniu, którego niestety nikt nie zna. Jego historia jest długa i pokrętna i na pewno nie ma dla niej tutaj miejsca, a dlatego, że obecnie jest na wygnaniu w gaju winnym i oliwnym. Nasza kot Kot miał kilka charakterystycznych cech, które wyróżniały go z pośród tłumu, polegające na tym, że opanował do perfekcji sztukę drażnienia się z rodzajem ludzkim. W dodatku potrafił odnaleźć słaby punkt i wbijać w niego przysłowiową szpilkę. Kiedy znalazł taka małą dziurkę, drążył, by powstała z niej wielka jama. Poniżej przedstawiamy wam jego świetnego naśladowcę - Kostka:
Na pewno po obejrzeniu tego filmu stwierdzicie, że to mało, iż każdy potrafi się uwziąć na niedoskonałości pościeli itd. Jednak niech was nie zmyli to anielskie oblicze. Każdy ma swoją piętę Achillesa, a Kostek szkolony w końcu był przez mistrza i wie, jak wystrzelić strzałę, aby dotarła do właściwego miejsca. Chciałbym zauważyć pewną analogię, gdyż żaluzja, do której nasz malec się dotknął, była dotychczasowym placem zabaw kota Kota.