Każdy z nas przeżył swoją wakacyjną przygodę. Tak też się teraz dzieje z Kostkiem. Zjadł już pierwsze jagody z krzaka i wszedł po raz pierwszy do jeziora:
Pierwszy raz uraczył swoją osoba kopiące się kobiety i to w dodatku aż trzy:
Niestety nie wszystkie wakacje są idealne, nie zawsze spędza się je całą rodziną, ale czasem potrzeba wyrzeczeń, by potem mieć jeszcze większą radość. Tak też się stało, że niestety podziwiałem niebiański ukrop w stolicy i mężnie go znosiłem. Mimo wszystko docierały do mnie wiadomości z wczasów, na których kogoś zabrakło.
Wyszła ostatnio książka, o ekstremalnych podróżach. Autor wraz z rodzicami podnieca się, jak to oni wszyscy są wyjątkowi, wprowadzając swoje noworodki, bobaski i inne pociechy na K2, Machu Picchu, Rów Mariański i inne Pacyfiki, kompletnie ignorując rodziców, którzy zabierają swoje dzieci polskimi środkami komunikacji do Łeby, Giżycka, Zakopanego czy Kudawy. Gdyby tak gębiej zbadać tę kwestię okazało by się, że zdobycie Denali wraz z dwutygodniowym dzieckiem jest niczym trasa pociągiem z Wileńskiego do Małkini. Nie chodzi tutaj tylko o czasy podróży, temperatury silnika, ale także o tradycyjną polską życzliwość i gościnność. To jest całkowicie normalne, że gdy wchodzi do wielkiego przedziału, gdzie wszyscy usadzeni są w stylu autobusowym, wszyscy wymagają od takiej matki, aby zajęła miejsce na swoim bagażu. Przecież nigdzie nie jest powiedziane, że miejsce takiej kobiecie się należy. A dzieciak młody jest, to może postać...
Mimo tych niedogodności, niektórzy wiedzieli, jak sobie z tym poradzić:
Kolejny przystanek - DOM.
Niestety nie wszystkie wakacje są idealne, nie zawsze spędza się je całą rodziną, ale czasem potrzeba wyrzeczeń, by potem mieć jeszcze większą radość. Tak też się stało, że niestety podziwiałem niebiański ukrop w stolicy i mężnie go znosiłem. Mimo wszystko docierały do mnie wiadomości z wczasów, na których kogoś zabrakło.
Wyszła ostatnio książka, o ekstremalnych podróżach. Autor wraz z rodzicami podnieca się, jak to oni wszyscy są wyjątkowi, wprowadzając swoje noworodki, bobaski i inne pociechy na K2, Machu Picchu, Rów Mariański i inne Pacyfiki, kompletnie ignorując rodziców, którzy zabierają swoje dzieci polskimi środkami komunikacji do Łeby, Giżycka, Zakopanego czy Kudawy. Gdyby tak gębiej zbadać tę kwestię okazało by się, że zdobycie Denali wraz z dwutygodniowym dzieckiem jest niczym trasa pociągiem z Wileńskiego do Małkini. Nie chodzi tutaj tylko o czasy podróży, temperatury silnika, ale także o tradycyjną polską życzliwość i gościnność. To jest całkowicie normalne, że gdy wchodzi do wielkiego przedziału, gdzie wszyscy usadzeni są w stylu autobusowym, wszyscy wymagają od takiej matki, aby zajęła miejsce na swoim bagażu. Przecież nigdzie nie jest powiedziane, że miejsce takiej kobiecie się należy. A dzieciak młody jest, to może postać...
Mimo tych niedogodności, niektórzy wiedzieli, jak sobie z tym poradzić:
Kolejny przystanek - DOM.
''...kopiące się kobiety i to w dodatku aż trzy'' - niczym Dionizos wsrod Trzech Gracji :)
OdpowiedzUsuń