Kostek porządnie wziął się za swoja psyche i zwiększa pułap swoich lotów. Zaliczył już kilka solidnych lotów z niejednego łóżka i niejednokrotnie. Nigdy jednak nie udało się zobaczyć, jak to zrobił, ale zawsze lądował na ziemi. Czasem nawet nasze czujne zamknięte oczy nie dopilnowały jego porannych harców. Aż wstyd się przyznać, że nie byliśmy w pełni uważni o 5.45. Niemniej, jak na młodego adepta sztuki życia przystało, wszystko jest konsekwentnie sprawdzane. Coraz to nowsze przeszkody bywają pokonywane. Już Kostka w tym głowa w co uderzy i jak bardzo uraczy nas krzykiem. Są jednak momenty, kiedy biedaka można dobrze urobić. Kiedy nagle w domu zalega cisza przed burzą i słychać puste uderzenie w drugim pokoju, już wiadomo, co się stało. Jest jednak rada na zły humor, trzeba dobiec do dziecka, ile sił w nogach i tak serdecznie się roześmiać, że on sam zamiast czuć ból poczuje przypływ dobrego samopoczucia i będzie nam wtórował. Kostek wie, że liczy się tylko siła, więc trenuje nieprzerwanie, od kiedy tylko rano otworzy oczy.
Zaliczył nawet lot ze schodów, ale obyło się nawet bez guza więc sprawił swoim rodzicom nie lada niespodziankę:)
OdpowiedzUsuń