Największą atrakcją, gdy jest się u dziadków, jest... obecność dziadków! Tym razem tak nie było i Kostek zdany był na nudny czas z rodzicami, którzy ciągle wpychali mu coś do ust, przewijali, kąpali, spali i tym podobne.
Mimo wszystko udało się przejść z nim na plażę i kilka spacerów, podczas których miał przyjemność pobawić się z innymi dziećmi. Oczywiście żadne dziecko nie interesowało go tak, jak dmuchane zjeżdżalnie. Poniżej widać, jak niecierpliwi się, by jakaś dziewczynka już sobie pojechała, bo jego tata czeka, aż będzie należycie bezpiecznie, potem widać minę względnie zadowoloną, a na końcu swój promienisty uśmiech po tym, jak w końcu sam zjechał. Od samego początku próbował mi się wyrwać, ale żelazny uchwyt trzymał go, jak należy.
Po paru próbach, stwierdziliśmy, że musimy go nagrać, by ukazać heroizm i siłę, jaką mógł się nasz syn wykazać. Przy okazji dodam, że zjeżdżanie z małym dzieckiem ze zjeżdżalni jest dużo bardziej męczące niż bez niego.
Kostek podczas spaceru stwierdził także, że nie musi być muzykiem, bo podobnie cieszy go, gdy mama kopie kamień w piłkarski sposób. Lecz kiedy malec sam miał zamiar kopnąć, schował się za "spódnicę":
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz