poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Słowa.

Kostek nie ma jeszcze dobrze rozwiniętego słownika, lecz forma ekspresji kilku słów, jakich się nauczył artykułować jest wręcz powalająca. Wszyscy już na pewno wiedzą, że ulubionym słowem jest "tatuś" - co oznacza mamę, gdzie jesteś, graj, weź mnie na ręce (chociaż tutaj przeważnie daje się słyszeć coś w stylu: ekh, ekh), a ostatecznie może także mnie określać, choć przeważnie, gdy jestem jeszcze za wejściowymi drzwiami. Kostek do perfekcji opanował wymowę powyższego słowa. Czasem trudzi się coś powiedzieć, słowa cisną się mu na usta, coś pojawia się w eterze, gdy nagle rezygnuje i wymawia sakramentalne "tatuś". Wszystko wówczas staje się jasne...
Jest jeszcze słowo "bobu", co oczywiście oznacza nos, ale ostatnio krąg semantyczny zahaczył o ucho, oko, policzek. Buzia jest tutaj uprzywilejowana i nie myli jej z niczym, ale to przez to, że codziennie męczę go, aby mi dawał miliony buziaków. Czasem "bobu" oznacza także jego samego. Jednocześnie, gdy stanie się przed lustrem i pyta się go, gdzie jest Kostek, pokazuje na nos, po czym, gdzie jest nos, pokazuje siebie, na koniec, gdzie jest tatuś, pokazuje także siebie. Wszystko jest jasne, po prostu w Kostku jest pierwiastek wszystkiego! 
Ostatnio przy takim wyliczaniu rzeczy, które trochę kojarzy, a których nie do końca umiejscawia, stały się zaimki: ja, ty. Chociaż mówi je bardzo nieśmiało, to wydaję mi się, że trochę wie, co to znaczy. No i oczywiście zaimek wskazujący "tu", to wiadomo, że jego paluszek mieści się w jego dłoni.
Kostek także poznał uroki najbardziej popularnego polskiego słowa, jakim jest "nie". Kostek chcesz jabłko? Nie - po czym oczywiście pałaszuje cały kawałek i taki dialog (!) powtarza się przy każdej próbie wciśnięcia mu jabłka. Sposób, w jaki wymawia to "nie" jest tak zaczepny, że ciężko nie powstrzymać się od uśmiechu.
Kostek jako wielbiciel nowinek technologicznych opanował także słowo, której jest kluczowe w jego języku, a dotyczy domowych lamp, żyrandoli i tym podobnych. Oczywiście uwielbia je włączać, choć ostatnio wylicza. Chodzi i wskazuje palce używając swojego magicznego słówka, którego ja niestety nie jestem wstanie napisać. 
Potrafi także liczyć. Zaczyna to dosyć specyficznie i każda następna liczba brzmi dokładnie tak samo, ale wiadomo, że chodzi mu o odmierzanie. Jest dosyć specyficzny syk i jak tylko uda się nam go sfilmować, to na pewno się tutaj pojawi.

1 komentarz:

  1. no i jeszcze wie gdzie jest siusiak, o tym nie można zapominać!:)

    OdpowiedzUsuń