wtorek, 15 stycznia 2013

Z górki na pazurki.

Jazda, jazda. Ktoś by mógł rzec, że poszliśmy nad rzekę i to w dodatku zimą.
Kostek wie, co to zabawa. Niestety rano stwierdził, że będzie musiał użyć planu awaryjnego, ponieważ sanki zostawił u dziadków. Pogoda była cudna, słońce brak wiatru, tylko termometr straszył temperaturą -10 Celsjusza. Kostek wziął ze sobą jabłuszko, a jego mama parasolkę. Tata nic nie wziął, ale on się nie liczy. Wiadomo było, że będzie ostra jazda i to z górki. W pewnym momencie Kostek wraz swoim ojcem usiedli na szczycie śnieżnego pagórka... Jego ojciec poczuł się przerażony i długo zastanawiał się nad podjęciem ryzyka, po czym odepchnął się i zaraz był na dole. Kostek uśmiechał się pod nosem i czuł się dobrze. Powstał niczym pingwin i zaczął kręcić się w kółko. Po czym pokazał język, tak jak go tata uczył.
Kolejny zjazd po zaznaczonej już trasie był już mniej przyjemny, może szybszy, może dłuższy, ale z pewnością bardziej bolesny:
Źródłem całego nieszczęścia był skromnie wystający kamień:
Ostatecznie Kostek postanowił sam sprawdzić, jak to jest kierować tak zwanym jabłuszkiem. Wybrał proporcjonalną do swojego wzrostu góreczkę i dziarsko usiadł:
Cała zabawa zakończyła się zacnie. Kostek ledwo ustał na nogach, lecz humor go nie opuszczał i cieszył się z asekuracji swojego ojca. Jak to powiedział, kołowrotki są super.
Na koniec skierowaliśmy się do domu i wcale nie pomyliliśmy drogi, a Kostkowi sennie opadały powieki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz