Andrzejki. To dzień, w który daje kolejny pretekst, by wyjść i dobrze się zabawić, szczególnie, kiedy jest się studentem. Niestety ten czas minął już bezpowrotnie i od dzisiaj będzie się nam kojarzył z kolejną nową świecką tradycją. Kostek był po raz kolejny dziś na imprezie, ale tym razem w roli gospodarza. Nie dość, że otrzymał w ostatnim czasie kolejne zaproszenie na ślub, to jeszcze jest na liście VIP w obchodach pierwszego roku "swojego" kolegi. Dziś w dosyć skromnym gronie wyłącznie rodzinnym, obdarzał wszystkich łaskawym spojrzeniem i otrzymał kilka ciekawych prezentów. Lista jest na tyle długa, że ciężko byłoby ją przytoczyć. Mogę jedynie zauważyć, że wszedłem w pewien układ rabatowy z właścicielem pewnego sklepu dziecięcego o wdzięcznej nazwie, dotyczącej dwóch futrzaków. Gdybym był złośliwy, to zaznaczyłbym w tym miejscu, że Ciocia wszystkich Cioć nie zwróciła na to uwagi i w dodatku nie połasiła się, by nacisnąć w odpowiednim miejscu przycisk swojej "myszki".
Przyszli goście, więc wypadało postawić na stół jakiś obiad. Niestety niewiele zjedliśmy, a wszystko dlatego, by szybciej dostać się do pysznego deseru, którym był przepyszny torcik. Kiedy wszyscy już zajadali się słodkościami, Kostek przypomniał o sobie. Jego oczy pałały pożądaniem, ręce wyciągnięte, ciało się prężyło, a usta wydawały hektolitry śliny. Kiedy jednak, jego babcia, próbowała go uraczyć kawałkiem galaretki, która oczywiście wylądowała na bawełnianych śpioszkach. Kostek jednak złapał talerz i mocna przycisnął do swoich warg:
Po wszystkim ku pełnej uciesze wszystkich zgromadzony, odbyła się gremialna kąpiel oraz kontestacja dzisiejszej lekarskiej wizyty. Tostek nie dostał dzisiaj swojej dawki świetnych marketingowo szczepionek z powodu... zbyt niskiej masy ciała. Największy koszmar jego mamy spełnił się. Zostało nam przekazane, aby postarać się dokarmiać małego każdego wieczora. Lekarz spojrzał na nasz cudowny pieprzyk i wpierw zdziwiła się, zapytała czy to przypadkiem nie kleszcz (z pewnością złapaliśmy na listopadowym spacerze po Łazienkach), a potem wraz z panią magister położną zaczęły snuć jakieś dziwne teorie. Skończyło się na tym, że na głos zaczęły zastanawiać się czy może nie trzeba go wycisnąć. Słuchaliśmy tego z lekkim zażenowaniem. Następnym celem ich ataków, było zbyt duże młode przyrodzenie... No cóż kobieta potrafi przyczepić się do chluby nawet małego mężczyzny. Zawiść.
Kiedy żegnaliśmy gości, rozpoczął się nowy proces tuczenia Kostka. Wcisnęliśmy mu wpierw kształtnego cyca w usta, następnie trzydziestosiedmiostoponiową butlę z mlekiem, po której kompletnie odpłynął i rozmiękł:
W takim stanie położyliśmy go spać. Wydawało się, że historia zakończyła się pięknie i tym razem będziemy mieć chwilę dla siebie, chciało nam się cytować klasyków: "Potem żyli długo i szczęśliwie...". Aż tu nagle jego piękne duże ciemnoniebieskie oczy otworzyły się niczym przerażający poranny budzik. Na nic nasze prośby i pobożne modlitwy. Nie było zmiłuj. Fakt odbiło mu się i mieliśmy pewność, że wszystko, co pochłonął przyjęło się, lecz zmora kolejnej nieprzespanej nocy stanęła nam przed oczami. Postanowiliśmy powtórzyć wcześniejszy rytuał. Cyc, butelka i... tak zasnął ponownie. Tym razem bez żadnej próby odbijania, wsadziliśmy go łóżeczka i oby to był koniec na dzisiaj. Amen.
jakiego sklepu?
OdpowiedzUsuńKostek jest CUDNY! uwielbiam teraz jeszcze bardziej!