Mimo małych zastrzeżeń ze strony lekarskiej, udało się im wmówić, że mamy w domu wagę dla niemowląt i zostaliśmy wypisani. Operacja wyjścia ze szpitala trwała od godziny 14 do 20.20. Można powiedzieć, że specjalnie się śpieszyliśmy.
Oczywiście, nie obyło się bez jakichś przeszkód, ciało lekarskie miało zastrzeżenia, że strasznie chudnie i nie uznały tego za normalne. Przeszedł ich normę i stracił na wadzę poniżej 10% masy wyjściowej (dosłownie). Dlatego cała noc przed wyjściem dostawał suplementy diety w postaci super magicznego sztucznego mleczka. Cóż, poszliśmy na to, bo bardzo już chcieliśmy być w domu! Następnego dnia, okazało się, że waży 3590g i niby wszystko w porządku. W książeczce napisali, że nie ma żadnych zastrzeżeń, a Z. zobowiązała się, że będzie go codziennie ważyć i tak dziś o godzinie 16.30 jego waga wyniosła 3730, co oczywiście odbiło się na naszym stanie niewyspania, a to jak przybiera na wadze, można zaobserwować poniżej:
Pierwsza noc za nami, wiemy już jak to mniej więcej będzie wyglądać i strasznie się cieszymy, że będziemy tak wymaltretowani. To strasznie fajne móc się męczyć! Jednocześnie nareszcie czuję, że ktoś przebił mnie w byciu nocnym markiem, ale ten fakt świadczy tylko i wyłącznie o tym, iż naprawdę zaczynam się starzeć. Noc była cicha przy akompaniamencie najpiękniejszych kwileń, jęków, czknięć, krzyków, wrzasków, sapnięć i oddechów. Dzień również minął pod dyktando przymróżonych oczu. Pierwszy dzień, najbardziej pamiętliwy, 16 sierpnia roku pamiętnego.
Tradycyjnie noworodek został wykąpany w krochmalu, jak jego poprzednicy: poszewki na kołdrę, poduszki i prześcieradło. Jak widać taki stan rzeczy nie bardzo mu się spodobał:
Zdaje się, że bardzo poważnie podchodzi do brudu i go szanuje. Zna jego potęgę. Poniżej jest wycierany, co mu się znacznie bardziej podobało:
Teraz kolejna noc przed nami, trzymajcie kciuki.
Oczywiście, nie obyło się bez jakichś przeszkód, ciało lekarskie miało zastrzeżenia, że strasznie chudnie i nie uznały tego za normalne. Przeszedł ich normę i stracił na wadzę poniżej 10% masy wyjściowej (dosłownie). Dlatego cała noc przed wyjściem dostawał suplementy diety w postaci super magicznego sztucznego mleczka. Cóż, poszliśmy na to, bo bardzo już chcieliśmy być w domu! Następnego dnia, okazało się, że waży 3590g i niby wszystko w porządku. W książeczce napisali, że nie ma żadnych zastrzeżeń, a Z. zobowiązała się, że będzie go codziennie ważyć i tak dziś o godzinie 16.30 jego waga wyniosła 3730, co oczywiście odbiło się na naszym stanie niewyspania, a to jak przybiera na wadze, można zaobserwować poniżej:
Pierwsza noc za nami, wiemy już jak to mniej więcej będzie wyglądać i strasznie się cieszymy, że będziemy tak wymaltretowani. To strasznie fajne móc się męczyć! Jednocześnie nareszcie czuję, że ktoś przebił mnie w byciu nocnym markiem, ale ten fakt świadczy tylko i wyłącznie o tym, iż naprawdę zaczynam się starzeć. Noc była cicha przy akompaniamencie najpiękniejszych kwileń, jęków, czknięć, krzyków, wrzasków, sapnięć i oddechów. Dzień również minął pod dyktando przymróżonych oczu. Pierwszy dzień, najbardziej pamiętliwy, 16 sierpnia roku pamiętnego.
Tradycyjnie noworodek został wykąpany w krochmalu, jak jego poprzednicy: poszewki na kołdrę, poduszki i prześcieradło. Jak widać taki stan rzeczy nie bardzo mu się spodobał:
Zdaje się, że bardzo poważnie podchodzi do brudu i go szanuje. Zna jego potęgę. Poniżej jest wycierany, co mu się znacznie bardziej podobało:
A kuku! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz